17.05.2015 – CZĘŚĆ I – Japonia automatami płynąca 🙂
Skąd pomysł, żeby lecieć do Japonii? Przecież tam jest tak dziwnie, Japończycy jedzą surową rybę, deski sedesowe są podgrzewane, a pociągi wymalowane w „hello kitty”. A jednak właśnie ta inność nas przekonała. Bilety z Warszawy do Tokio (przez Moskwę) kupiliśmy na ok. pół roku przed wylotem. Plan wycieczki zakładał 4,5 dnia w Tokio, 1 dzień w Kioto, 1 dzień w Himeji i Osace oraz 1 dzień w Naricie.
Długo wyczekiwany dzień wylotu i przesiadka w Moskwie
Z małą obawą podchodziliśmy do lotu rosyjską linią Aeroflot. Lekki dyskomfort czuliśmy nie tylko myśląc o sprawności technicznej samolotu, ale też wnętrza samolotu – jego wystroju i komfortu. Szczerze mówiąc zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni. Nasze wyobrażenie foteli obitych obleśnym materiałem w stylu lat ’80 nie sprawdziło się – zaskoczyła nas nowoczesność, wygodne siedzenia i dobre jedzenie.
Pierwszy lot, z Warszawy do Moskwy, trwał około 2h. W Porcie Lotniczym Szeremietiewo mieliśmy około 3 godzin przesiadki, dzięki temu mogliśmy odrobinę poznać mentalność ludzi, którzy swojego prezydenta traktują jak Boga. We wszystkich sklepikach na lotnisku można było dostać jakiś gadżet z Putinem, a gdyby ktoś przyleciał w nocy i sklepy byłby zamknięte, zawsze może skorzystać np. z automatu z koszulkami z wizerunkiem prezydenta 😀
Pierwsze minuty – pierwsze zdziwienia – Tokio
W końcu po około 10h lotu dolecieliśmy do Międzynarodowego Portu Lotniczego Narita. I tu od razu pierwsze spotkanie z japońską ciekawostką – z rezerwuarem – a właściwie z królewskim tronem do załatwiania potrzeb codziennych 🙂 Wiele się słyszy o tym, jakie i ile funkcji mają tamtejsze toalety, przyznać trzeba, że to wszystko prawda. W 90% toalet w jakich byliśmy, każda miała kilka funkcji, jedne bardziej rozbudowane, drugie mniej. Te 10% to tzw. dziura w ziemii.
Jadąc do hotelu postanowiliśmy wstąpić na lokalny posiłek. Pierwszą napotkaną knajpką była mała, schludna, i jak się potem okazało, niewielka sieciówka. W Japonii, bardzo fajnym rozwiązaniem jest to, że przed każdą (szanującą się) restauracją, knajpką, pubem, a nawet barem, sprzedawany produkt przedstawiany jest w realistycznej formie w wersji woskowej. Dzięki temu typowy turysta, który kompletnie nic nie rozumie po japońsku, może po prostu pokazać palcem co chce zamówić. Super sprawa! Chcieliśmy popróbować wszystkiego po trochu, więc zamówiliśmy kilka mniejszych dań: pierożki gyoza, wieprzowinę z cebulką oraz klasyczne kulki z kurczaka. Wszystko było niesamowicie smaczne. Japończycy ze szczególną starannością przygotowują każdą potrawę zarówno pod względem smakowym, jak i estetycznym. Standardem jest również darmowa zimna woda, którą można dolewać do woli lub niekiedy gorąca zielona herbata.
Kierunek hotel
Japońskie metro w sumie nie wyróżnia się niczym innym niż inne metra na świecie, jednak podczas pierwszego przejazdu zwróciliśmy uwagę na kilka ciekawych aspektów:
- mimo dużej ilości pasażerów na peronach jest bardzo czysto. Na każdej stacji (na której byliśmy) znajduje się darmowa (jak w całym Tokio) toaleta oraz specjalne stanowisko dla tak zwanego opiekuna stacji, czyli osoby która udziela informacji lub pomaga przy ewentualnych problemach z biletami,
- dodatkowo, na stacjach jest bardzo dużo biletomatów i automatów z jedzeniem i piciem,
- wagoniki zawsze zatrzymują się dokładnie w tym samym miejscu. Na ziemi są narysowane znaczniki, gdzie znajdują się drzwi. Przed przyjazdem każdy pasażer grzecznie ustawia się w kolejce i czeka na przyjazd pociągu,
- metro jest bardzo punktualne – średnie roczne opóźnienie pociągu to 6 sekund,
- pasażerów można podzielić na pochłoniętych przez swoje smartfony albo śpiących (oni stanowią około 90% podróżujących). Reszta to albo turyści, albo osoby czytające książki (często opakowane w gazetę lub inny papier),
- ogólnie w metrze panuje spokój i względna cisza, nikt nie rozmawia, nie śmieje się, nie je, ani nie absorbuje sobą uwagi innych.
W końcu udało nam się dotrzeć do hotelu nieopodal stacji Morishita. Pan z recepcji zapytał nas czy będziemy potrzebowali internetu (jakby to nie było tutejszym standardem) oraz w sposób bardzo elegancki i z ogromnym poszanowaniem, zarówno do klienta, jak i do wartości pieniądza, wręczył nam rachunek w formacie kartki A4 (wyglądał trochę jak jakiś certyfikat, albo świadectwo 🙂 ).
Pokój był typowym japońskim kompaktem. Składał się z minimalnej części sypialnej, łazienki oraz wbudowanego aneksu kuchennego. Po otwarciu drzwi naszym oczom ukazał się kolejny typowy japoński widok. Na progu przedpokoju czekały na nas dwie pary kapci pokojowych, natomiast na progu do łazienki jedna para kapci łazienkowych. Przed wyjazdem czytaliśmy różne informacje na temat japońskiego umiłowania do kapci i ich przeznaczenia (kapcie przedpokojowe, kapcie pokojowe, kapcie łazienkowe, kapcie balkonowe itp.), okazuję się, że to prawda i Japończycy bardzo szanują tę tradycję, nie tylko we własnych domach ale, jak się okazało, również w hotelach.
Różnica w czasie +7 godzin
Plan na ten dzień (który trwał dla nas 7 godzin dłużej niż ustawa przewiduje 🙂 ) zakładał przejście piechotą do centrum miasta, zobaczenie po drodze mostu Nihombashi, kolejowej stacji głównej, Pałacu Cesarskiego, Wieży Tokijskiej oraz Ginzy. Całą trasę rejestrowało Endomondo – zdjęcie poniżej (dłuższe proste linie oznaczają przejazd metrem lub innym środkiem transportu).
Chodząc po ulicach Tokio wiele rzeczy okazuje się zupełnie odmienne od europejskich standardów. Pierwszą taką obserwacją zaraz po przejściu kilkudziesięciu metrów były tamtejsze auta. Zdecydowana większość była kanciasta i wyglądała trochę śmiesznie dla Europejczyka, który przyzwyczajony jest raczej do obłych kształtów samochodu.
Japonia automatami płynąca 🙂
Średnio co kilkadziesiąt metrów można napotkać automat z napojami lub jedzeniem, a normalne jest, że obok niego stoją jeszcze dwa albo trzy dodatkowe (zazwyczaj innej firmy). W automacie możemy kupić napoje zimne lub ciepłe. Rzadziej spotykane są automaty z alkoholem, ale na kilka udało nam się trafić 😀 Automaty są niezawodne i zawsze sprawne, nie połykają monet i zawsze wydają resztę. Ponadto można spotkać je dosłownie wszędzie, nie tylko w mieście, ale również w miejscach, których praktycznie nikt nie odwiedza.
Ulubiona gra Japończyków
Maszerując ulicami Tokio w końcu trafiamy na jedną z popularniejszych rozrywek Japończyków – Pachinko. Pachinko to gra na automaty, która polega na zdobyciu, jak najwięcej metalowych kulek, które można potem wymienić na nagrody, by następnie sprzedać je na miejscu i otrzymać pieniądze. W ten sprytny sposób Japończycy omijają prawo zakazujące hazardu w ich kraju.
Nowoczesna metropolia z Cesarzem
Jeszcze przed zmrokiem dotarliśmy do głównego dworca kolejowego. Jak na japońską architekturę wygląda bardzo europejsko. Dworzec znajduje się w zagłębiu wieżowców, które robią spore wrażenie. Chłonąc miejski krajobraz dostrzegliśmy, że na jednym z wieżowców znajduje się taras widokowy. Jak się później okazało, była to restauracja. Bez oporów weszliśmy do środka i zrobiliśmy kilka ciekawych zdjęć – panorama zapierała dech w piersiach!
Naszym następnym celem był Pałac Cesarski. Znajduje się on około 1km w linii prostej od dworca i nie jest dostępny dla turystów. Otwierany jest tylko na dwa dni w roku. W urodziny cesarza (czyli 23 grudnia) oraz 2 stycznia. Warto usiąść na chwile by zwrócić uwagę na kontrast jaki tu zachodzi. Nowoczesność spotyka się z tradycją. Z jednej strony Pałac Cesarski z ogromnym ogrodem i placem, a z drugiej gęsto ściśnięte wysokie wieżowce.
Po krótkim odpoczynku z Cesarzem ruszyliśmy pod Wieżę Tokijską. Wybudowana w 1958 roku, na wzór paryskiej wieży, jest jednak od niej o 32m wyższa (333m) i o zmroku imponuje swoim oświetleniem. Zanim jednak dotarliśmy na miejsce wstąpiliśmy do jednego z sieciowych sklepików spożywczych 7-Eleven. Co kupiliśmy? Lokalne jedzenie – bento, czyli posiłek przygotowywany na wynos złożony z różnych potraw (ryż z mięsem lub też makaron, różne warzywa i rzeczy, których nie umieliśmy nazwać po polsku 🙂 ). Co nas zdziwiło, to pytanie pana sprzedawcy czy podgrzać nam jedzenie na miejscu? W „żabce” raczej nie uraczysz możliwości odgrzania produktów, które właśnie kupiłeś.
Ogrom Tokio
Wszystkie odległości na mapie wydawały się bardzo małe i ciężko było sobie wyobrazić ogrom Tokio, dopóki nie zaczęliśmy zwiedzać go piechotą. Po obfotografowaniu wieży postanowiliśmy powoli kierować się w stronę hotelu. Pieszy powrót przez Ginzę był ostatnim celem tego dnia.
Po drodze mijając sklep spożywczy skorzystaliśmy z wieczornych przecen na bento. Każdego ranka w Japonii bento przygotowuje się ze świeżych produktów, których data ważności kończy się następnego dnia. Większe sklepy, chcąc pozbyć się niesprzedanych produktów, pod koniec dnia przed zamknięciem obniżają ceny niekiedy nawet o 70%. My natrafiliśmy na promocję -50%, więc kupiliśmy jedzenie na kolację i śniadanie.
Wartość ziemi w Tokio jest bardzo wysoka, co sprzyja budowaniu się wieżowców oraz zapełnieniem każdej wolnej przestrzeni. Wynikiem takich zabiegów są ołówkowe budynki – bardzo wysokie na kilka, kilkanaście pięter i bardzo wąskie zaledwie na kilka metrów.
Plan na wtorek zakładał przejście do wieży Sky Tree, po drodze mijając muzeum Edo oraz arenę Sumo. Następnie gościnę w świątyni Asakusa, po czym odwiedziny w Parku Ueno i przemarsz przez targ Ameyoko w kierunku powrotnym. Jesteście ciekawi czy udało nam się odwiedzić wszystkie wytyczone punkty? Albo może co tego dnia jedliśmy? Zapraszamy do kolejnej relacji już niebawem 🙂
M. i K.
wreszcie !
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ha ha ha! Uwielbiam japońskie kibelki. Cały czas kombinuję, jak by tu taki niedrogo sprowadzić do Polski. Robiłam podejścia, by osobiście przywieźć smart-deskę, ale niestety pudło nieco przekracza moje bagażowe możliwości. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Świetny post, ciekawie się Was czyta, czułam się, jakbym bywa z Wami w tej podróży. 🙂
Zastanowiły mnie tylko te kapcie, hmm, nie wiedziałam, że może być ich aż tyle?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
czyli nie ma tych słynnych „wpychaczy” do metra;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Być może są. Nam niestety nie udało się ich spotkać 😉
M.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
zazdroszczę, Japonia to jedno z moich marzeń 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Piękna historia, chociaż szczerze mówiąc nie wiem, czy bym się odnalazł w tej japońskiej technologii 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie moge doczekac sie kolejnej czesci!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zachęcamy do zapisania się do subskrybcji albo śledzenia naszego fanpaga na facebooku 🙂
Kolejne części już niebawem!
http://www.facebook.com/gotowidodrogi
PolubieniePolubienie
Japonia jest intrygująca właśnie przez to, że jest taka inna 🙂 Super wyprawa!
PolubieniePolubienie
Ile ciekawych rzeczy! Nie wiem, do czego się odnieść 😀 Na pewno ten kontrast tradycji i nowoczesności jest ciekawy, nie tylko w architekturze, ale też takich zwyczajach jak kapcie czy etykiecie.
PolubieniePolubienie
To zupełnie inny świat, jednocześnie marzenie mojego męża 😀 Totalny odjazd, szczególnie te toalety 😀
PolubieniePolubienie
Świetna relacja! Mój chłopak marzy o podróży do Japonii, więc na pewno pokażę mu ten wpis!
PolubieniePolubienie
Tokio jest na samej górze moich podróżniczych destynacji! Bardzo ciekawa relacja, właśnie takie lubię czytać 🙂
Te kapcie czy świeże, codzienne jedzenie na wynos- świetna sprawa 🙂 Kolejka w metrze, podobnie jak w Chinach, bardzo przemyślane rozwiązanie.
Wydaje mi się, że bym się podróżniczo bardzo odnalazła w tym miejscu:)
PolubieniePolubienie
O tych kapciach do różnych pomieszczeń nie miałam pojęcia. Bardzo podoba mi się fakt, że mimo wielu korzystających dworce są takie czyste, a ludzie ustawiają się spokojnie w kolejce. No i ta punktualność pociągów!;)
PolubieniePolubienie
Boję się Japonii, tam jest wszystko takie inne 🙂
pozdr
bm
………………………….
https://bigmarkk.wordpress.com/
PolubieniePolubienie
Wpis przeczytałam z czystą przyjemnością, bo choć póki co w tamte rejony świata się nie wybieram, to jednak są one na swój sposób intrygujące.
Na te automaty sprzedające wszystko i wszędzie już parę razy czytałam, również na innych blogach. Rzeczywiście jest to coś, co od razu wielu osobom rzuca się w oczy. U nas w Polsce automatów jest raczej mało i na pewno nie stoją w dużych ilościach na ulicach, a prędzej w jakiś przejściach podziemnych lub w budynkach.
PolubieniePolubienie
Fajny wpis, miło sobie Japonię powspominać i z chęcią byśmy tam wrócili : ) Ta inność nas zachwyciła. Macie bardzo podobne obserwacje do naszych, jeśli można to wrzucam linka, jeśli nie to usuń ; ) http://bemvoyage.pl/nasze-japonskie-obserwacje-czyli-kraj-kwitnacej-wisni-oczami-gaijinow/
PolubieniePolubienie
Pingback: Relacja z podróży do Japonii vol. II | gotowi do drogi?
Baaardzo dobry wpis 🙂
„W 90% toalet w jakich byliśmy, każda miała kilka funkcji, jedne bardziej rozbudowane, drugie mniej. Te 10% to tzw. dziura w ziemi.”
Jak to mówią – ze skrajności w skrajność.
A propos aut – czy to prawda, że wiele z nich ma napęd 4×4? Nawet te najmniejsze kei-cary?
PolubieniePolubienie
Dzięki 🙂 Kei-carem niestety nie mieliśmy okazji jechać, żeby to sprawdzić (chociaż rzeczywiście panuje takie przekonanie) 🙂 Natomiast, załapaliśmy się na przejażdżkę mini cooperem (który różnił się od naszych europejskich jedynie kierownicą z drugiej strony i automatyczną skrzynią biegów – chociaż to drugie już też jest u nas coraz bardziej popularne). Ale powiem szczerze, że bardziej od samego samochodu zadziwiająca była jazda japońskiego kierowcy, który prowadził samochód z taką dokładnością i zaangażowaniem, że wręcz czuliśmy się nie swojo, a już najbardziej na rondzie wjeżdżając od lewej strony 😉
PolubieniePolubienie
Japonia to dla mnie jednocześnie egzotyczny jak i ekscentryczny kierunek. Chciałabym kiedyś się odważyć i ruszyć w jej stronę
PolubieniePolubienie
„prowadził samochód z taką dokładnością i zaangażowaniem” :)))
Chyba potrafię to sobie wyobrazić 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pingback: Relacja z podróży do Japonii vol. VIII | gotowi do drogi?
Potwierdzam, w Aeroflocie najlepsze jedzenie. Wszyscy piją sok pomidorowy i nikt nie zdejmuje futra na trasie Moskwa – Omsk, bo się nie opłaca – w końcu to tylko 3 godziny
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Japonia jest niesamowita na każdym kroku coś niezwykłego można zobaczyć. Dla mnie japońskie sushi to był rarytas. Przed podróżą oczywiście szukałam róznych informacji w internecie czy w przewodnikach by żadnej gafy nie strzelić. O deskach myjących czytałam i to sporo ale po raz pierwszy z niej korzystałam już na miejscu. Tak nam podpasowało to urządzono że jak wróciliśmy do Polski to kupiliśmy sobie biobidet. Zawsze jak korzystam z łazienki to mi się przypomina Japonia. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To prawda! Tyle ciekawostek i różnych rozwiązań technologicznych, że po powrocie żal się robi, że już ich nie ma. A sushi to zupełnie inny wymiar, pyszne do potęgi n 🙂
PolubieniePolubienie